Hahahaha aż podeszłam do lusterka sprawdzić, ale to chyba tylko światło tak padało, jednak w sumie to się cieszę - nie chcę mieć przerośniętych ramion i raczej moich mięśni, ciężko wypracowanych, za bardzo nie widać, ale wczoraj przypadkowo zobaczyłam, że jednak są jakieś efekty mojej pracy. Co mnie niezmiernie ucieszyło :D Marzą mi się takie ramiona, jak na obrazku po prawej. Jeszcze sporo pracy przede mną :)
Od dłuższego czasu interesuję się też tak zwanym "czystym jedzeniem", bardzo popularnym na zachodzie - najwięcej obserwowanych przeze mnie instagramów jest właśnie o tematyce "clean eating". Niestety nie udało mi się odszukać wielu polskojęzycznych materiałów na ten temat. Angielski nie jest dla mnie problemem, ale jednak lepiej czyta mi się w swoim języku. Poza tym, jak pisałam kilka notek wcześniej, wiele produktów jest u nas niedostępnych.
W skrócie idea "eat clean" polega na jedzeniu jak najmniej przetworzonej żywności. Unikaniu sodu, barwników i innych świństw. Jedzenia świadomie i przygotowywania sobie posiłków samemu. Niby nic prostszego, a jednak nie do końca. Taka czysta i zbilansowana dieta poprawia nie tylko zdrowie, ale i przyczynia się do lepszego wyglądu. Ja staram się z większymi lub mniejszymi sukcesami trzymać głównych zasad od sierpnia ubiegłego roku. Nie udało mi się m.in. zrezygnować całkowicie z kostek rosołowych i mięsnych (dodaję do mniejszej ilości potraw i połowę, zamiast całej), czasami pozwolę sobie kupić uwielbiane przeze mnie sosy instant Winiar, więcej grzechów (chyba?) nie pamiętam.
Co do przygotowywania jedzenia (wiele osób narzeka, że czysta dieta jest zbyt czasochłonna) - staram się przygotowywać większość rzeczy 2-3x w tygodniu, pakować w pudełeczka lub woreczki do mrożenia żywności (też było o tym wcześniej, fantastyczna sprawa dla zabieganych, można sobie przygotować np zupy, koktajle i inne rzeczy na cały tydzień) itd. Potem wystarczy tylko wyjąć z lodówki :) Gdybym miała dużą lodówkę, przygotowywałabym jedzenie na cały tydzień. Warto zapoznać się z zasadami "czystego jedzenia". Sporo informacji jest tutaj: klik , ale też bardzo wiele osób prowadzi blogi, instagramy czy fanpage, gdzie porusza tą tematykę, są umieszczane przepisy, zdjęcia, informacje o zamiennikach i pomocne porady.
Z jeszcze bardziej przyziemnych rzeczy - pół soboty spędziłam na czytaniu :) Uwielbiam książki - głównie ambitniejszą literaturę, ale zdarzy mi się też sięgnąć po coś lżejszego, żeby trochę wyluzować. Jakiś czas temu wciągnęłam się w serię True Blood , przeczytałam wszystkie książki w bardzo krótkim tempie. W sobotę padło na Pretty Little Liars - naprawdę przyjemna książka, lubię kryminały (jeszcze bardziej horrory), a tu jest to połączone z lekką literaturą.
Kiedyś moją ulubioną serią były Kroniki Wampirów Anne Rice - czytałam je jeszcze w liceum, zanim zrobiła się moda na wampirze klimaty - niestety, wampiry w stylu "Zmierzchu" do mnie nie przemawiają. Lubię też popularne książki Carlosa Ruiz Zafona, chyba poprostu trafia do mnie mroczniejsza literatura (nie cierpię książek stereotypowo kobiecych - o miłości, rodzinie i dobrze się kończących). Uwielbiam Miasto Kości i przenigdy nie obejrzę ekranizacji, bo wystarczył mi trailer, aby się skutecznie zniechęcić. Nie chcę sobie popsuć książki (tak jak bardzo żałuję, że oglądałam Queen of the Damned - może gdybym wcześniej nie czytała książki, to byłoby ok, ale w porównaniu z nią - film był straszny..).
Uwielbiam literaturę skandynawską, kino europejskie - ostatnio jakoś skupiłam się bardzo na pracy, nauce (cały czas się dokształcam, ale na własną rękę) i ćwiczeniach, a właśnie zdałam sobie sprawę, że od lat nie trafiłam na jakiś film, który by mnie zwalił z nóg (uwielbiam mózgojeby - no, może ostatnio Porozmawiajmy o Kevinie był takim zrywem), czytałam za lekkie książki. Czas się chyba trochę odhamić :D
Piosenka na dziś, która prześladuje mnie "od pierwszego usłyszenia":
Jeeej, ale się dzisiaj rozpisałam :>