Ogólnie śmiesznie jest. Miałam tyle wzlotów i upadków, z przewagą upadków, że aż szkoda gadać. Dwie poważne kontuzje - jedna unieruchomiła mi kostkę na 2 2miesiące i potem dość długo dochodziłam do siebie, druga - bark.
W międzyczasie również przez zajadanie smutków (odejście od męża nie jest miłe i lekkie) rosłam sobie.. aż urosłam do rekordowych 74 kg. Masakra. W międzyczasie próbowałam dietetyków, różnych przygód ze spalaczami, moich starych metod, ale w niczym nie umiałam wytrwać. Testowałam różne cateringi dietetyczne, z których tylko jeden okazał się być okej. Po powrocie z pracy byłam tak zajechana, że kładałam się do łóżka, oglądałam seriale i zasypiałam. Tak miał dzień za dniem. Posypało się.
Pierwsze kilka kg zgubiłam z cateringiem dietetycznym.
Pod koniec stycznia, oglądając instagram jednej z moich figurowych idolek, trafiłam na jej trenera. Stwierdziłam, że jeżeli teraz niczego nie zrobię, to będzie coraz gorzej. Kolejny rok nic-nie-robienia, braku siły i energii, itd itd itd. I napisałam do niego. Co zmieniło moje życie :) Dostałam dietę, której o dziwo się trzymałam. Spotykam się z nim na siłowni i dźwigam żelastwo, nie jakieśtam hantelki i machania nóżką przeplatane miłą dyskusją. Potrzebuję kogoś, kto na mnie nakrzyczy kiedy się opierniczam, twardego podejścia, trenera, a nie kolegi do towarzyszenia na siłowni.
Tak zaczęło ze mnie "lecieć". Talię i brzuch mam już jak z moich najlepszych czasów, choć waga jest wyższa o 5 kg (mięśnie bicz!), a skóra jędrniejsza. Gorzej z nogami, nie wiem, dlaczego nie schodzą, może to ta magiczna 30, może jeszcze trochę czasu przede mną.
Wyniki spektakularne liczbowo nie są, wizualnie a i owszem. Zgubiłam od stycznia 12 kg. -10 cm w brzuchu, -7 w talii, -5 w udzie, -5 w biodrach. Nogi niestety zawsze idą u mnie ostatnie.
Wiecie, co jest najfajniejsze? Od jakichś 2 tygodni na każdym kroku słyszę, że bardzo schudłam. Na pole dance (moja największa miłość, z przerwami przez kontuzję chodzę od maja ubiegłego roku) wcześniej nie odważyłabym się wystąpić w samym topie sportowym. Koleżanki z pracy mnie zaczepiają. Najbardziej podobał mi się komentarz "mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale strasznie się skurczyłaś!" o tak obraziłam się bardzo ;)
W lutym nie byłam w stanie podnieść sztangi nad głowę. Teraz to już nie problem :)
Czasami sama się dziwię tym, co jestem w stanie zrobić.
Teraz, ponieważ zależy mi na maksymalnym odtłuszczeniu, a nogi niestety stoją w miejscu, wprowadzamy dietę ketogeniczną. Jest trochę kontrowersyjna, jednak mam odpowiedniego człowieka, który mnie przez to prowadzi. Dostałam też bazę tak fantastycznych przepisów, o jakich nawet nie marzyłam myśląc o podobno rygorystycznej diecie!
Najtrudniejsze jest wejście w nią. Zaczęłam w środę, w czwartek był intensywny trening poprzedzający dzień głodówki. Wczoraj - cała doba jedynie na kawie kuloodpornej. O dziwo w ogóle nie byłam głodna do wieczora, jedynie psychicznie brakowało mi jedzenia. A teraz już właczamy się na całego. Nie straszne mi potrawy wielkanocne, bo wiem, co mogę jeść, piekę sobie nawet sernik i babkę ;) Będę tutaj zdawała relację sama dla siebie, ale też dla innych, bo widzę już, jak trudno doszukać się relacji z przebiegu diety keto. Jakiś cichy ten temat.
Wymiary 22.1 / 15.4
waga 69/62 kg
brzuch 89/79 cm
talia 77/69cm
uda: 61 i 62/57 cm
biodra: 102,5/97
łydki: 39 i 38/38 cm ( ;((((( )
Cośtam się dzieje ;) zobaczymy, jak zadziała keto. Do tego 2 intensywne siłówki w tygodniu, 2x pole dance i oby do przodu. Jak będę miała energię, dodam interwały po siłówkach. Czuję też, że zamieszkam w kuchni patrząc na przepisy, choć przez ostatnie 2 lata miałam trudności ze zmuszeniem się do usmażenia jajecznicy ;)
Jaki mam cel? Chcę, żeby były widoczne mięśnie na brzuchu. I mniejsze nogi. Jeżeli uda mi sie zejść z udami (:P) do 53 cm, tak jak było kiedyś po wielkim odchudzaniu, będzie super. Tak skrycie to marzy mi się sylwetka bikiniary, ale to już dużo dalsze plany. Najpierw się odtłuszczamy ;D
Jaki mam cel? Chcę, żeby były widoczne mięśnie na brzuchu. I mniejsze nogi. Jeżeli uda mi sie zejść z udami (:P) do 53 cm, tak jak było kiedyś po wielkim odchudzaniu, będzie super. Tak skrycie to marzy mi się sylwetka bikiniary, ale to już dużo dalsze plany. Najpierw się odtłuszczamy ;D