środa, 13 kwietnia 2016

Mała wielka walka.



Wiem, że miałam wiele wielkich powrotów. Co się stało? Ano życie. To, co było piękne i poukładane, choć nie zawsze łatwe, rozpadło się w drobny mak.
Po wielu perypetiach musiałam odejść od męża, z którym żyłam prawie 10 lat. Zostałam sama. Z problemami, długami, a jakby tego było mało, któko po przeprowadzce spadłam ze schodów – na szczęście nie połamałam się, ale około miesiąc chodziłam o kulach, a jeszcze długo potem miałam utrudnione poruszanie się. To wszystko razem zaskutkowało pogłębieniem depresji, a także spadkiem formy fizycznej (ogromnym! Ponad miesiąc nic, tylko leżałam), a także przybraniem na wadze.
Proces był dość długi, bo przytyłam jeszcze przed wyprowadzką, jednak finalnie ważyłam prawie 70 kg – więcej, niż przed rozpoczęciem ostatniej diety i przejścia na zdrowy tryb życia.
Prób było wiele. Mniej więcej w listopadzie ubiegłego roku starałam się przejść na dietę, jednak prawie każdy dzień diety kończył się paczką (a najczęściej dwoma..) ciastek zamoczonych w mleku. Bardzo źle się ze sobą czułam, ale jakoś wszystko było mi totalnie obojętne. O moich próbach napiszę odrębną notkę – może komuś przyda się informacja, czego nie robić, w co nie inwestować, a także historia walki z porażkami może zmotywować :) niestety, nie wszystko jest różowe.
Pod koniec marca, mimo osłabionych mięśni, wróciłam do marszobiegów. Stopniowo, a nawet bardzo. Nie chcę uszkodzić nogi mimo, że bardzo zależy mi na zgubieniu zbędnego balastu – nie aż tak bardzo, aby kolejne lato spędzić leżąc i czekając, aż minie ból :> Obecnie sport uprawiam codziennie – w zasadzie to bardziej rozruch, niż sport, bo truchtam około 3 minuty, 2 maszeruję, i tak 10x. Do tego dorzuciłam znienawidzone przeze mnie Brasil Butt Lift – najgorzej mają się moje nogi (jestem gruchą), wzmacniam też ręce, ponieważ chcę poważniej zabrać się za pole dance.
Z dietą było różnie – o  tym już niedługo napiszę szerzej. Ostatnią, najciekawszą porażką była wizyta u pani dietetyk, która bardziej mi zaszkodziła, niż pomogła – a czułam się tak źle i byłam tak przemęczona, że potrzebowałam pomocy kogoś, kto zna się na rzeczy.
Obecnie jestem na diecie z potreningu.pl i znoszę ją najlepiej ze wszystkich dotychczasowych walk. Jest ciężko, bo porcje nie są małe (sama narzuciłam sobie duży reżim), ale radzę sobie. Na razie centymetrowo zjeżdżam w dół, choć szału nie ma… ale „coś się dzieje”. Cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz