niedziela, 30 września 2012

kobieta miesiąca

Ponieważ ! od dzisiaj jestem kobietą miesiąca (ładne określenie okresu ;) ), przez najbliższy ok tydzień postawiłam sobie wyzwanie - nie stawać na wagę (robię to 1-2 razy dziennie - rano, wieczorem hahaha). Denerwuję się, bo waga trochę urosła, a to przecież normalne. Postanowiłam też nie spinać się i dać sobie luźniejszy tydzień - pozbieram trochę energii. Oczywiście nie oznacza to, że nic nie będę robiła - dalej jadę z BR - jednak nie będę się zmuszała do 2 treningów dziennie, bo poprostu jestem osłabiona, w dodatku boli mnie ząb, a panicznie boję się dentysty hahahaha (postanowienie nr 2: umówić się do dentysty). Śmieszne, ale prawdziwe. 
jednak trochę to odchudziłam - dałam 300 ml mleczka kokosowego light (znalezione w auchan), a do całości zamierzam dodać brązowy ryż. Jest boskie w smaku, ale to obiad na dzisiaj i jutro ;) Acha! Nie dodawałam też sosu pomidorowego, dałam też nieco mniej dyni. 
Wbrew pozorom danie nie jest strasznie skomplikowane, polecam :) No nic. Dzisiaj rano waga pokazała 58,9 :( więc jest gorzej. Teraz zostaje tylko trzymać kciuki i pracować nad tym, żebym zelżała i była mniej opuchnięta - na ważenie wyznaczam przyszłą niedzielę - @ po 41 dniach, więc musi mieć i czas, żeby ze mnie zejść. Uhh.

poniedziałek, 24 września 2012

Domowe pesto-mieszanki


Co za tydzień!

.. co prawda przeziębienie nadal łamie mi kości, ale poniedziałek zaczął się naprawdę fajnie (chociaż spałam na jakiejś zdechłej poduszce i nadal boli mnie pół twarzy ;) - dobrej passy ciąg dalszy. Moim tekstem (na końcu notki) wygrałam konkurs urodzinowy u Ani (klik) - opaskę Nike SportBand :D



 na razie nie będę się rozwodzić o niej, poczekam, aż dostanę przesyłkę :D

Ktoś może pomyśleć, że aż mi za dobrze - ale sama cięzko na to pracuję, również tekściarstwem jak widać ;) jak to mówią, to chyba karma ;> ostatnie miesiące były bardzo złe, straciłam pracę (teraz już się ogarniam, jako freelancer, ale było bardzo źle), przez ostatni rok bardzo przytyłam i wydarzyła się masa innych bardziej lub mniej dołujących rzeczy. Powoli z tego wychodzę i zaczynają spotykać mnie miłe rzeczy.

Jak pisałam w poprzedniej notce, byłam w Łodzi - bardzo fajnie spędziłam czas, chociaż pojechałam tam głównie biznesowo. Teraz dochodzę do siebie po tej "wycieczce" na swój sposób (jestem "pociągająca" - karar:D kaszel i te sprawy).

Wczoraj zrobiliśmy z moim małżem pierwszy raz w życiu domowej roboty Pesto. Do tej pory raczyliśmy się tym sklepowym, ale odkąd zaczęła się dieta, nie kupowaliśmy tego typu przetworzonych specyfików. Jaka więc była moja radość, kiedy odnalazłam przepisy na blogu bakeandtaste.blogspot.com - swoją drogą polecam, dziewczyna ma tak fantastyczne przepisy i zachęcające zdjęcia, że nie mogłam przestać oglądać bloga :) Zrobiliśmy dwie wersje, ze szpinaku i z rukoli.
Trochę z powodu braku składników, trochę modyfikując na nasz smak i potrzeby diety zmieniliśmy przepis. Poniżej podaję nasze przepisy, ale zapraszam też do wypróbowania wersji z Bake&Taste.

Z ciekawostek - zostało nam ok 1/4 słoiczka pesto z rukoli, a zabrakło pustych słoików na pesto ze szpinaku - takim sposobem powstało jeszcze trzecie pesto z mieszaknki szpinakowego i rukolowego - i to był strzał w 10 - jest nieziemskie! Niestety nie mogę go za często robić, bo kusi, by je ciągle pochłaniać!

Najlepsze jest z ciemnym wieloziarnistym makaronem, odrobiną jogurtu greckiego 0% i duszoną piersią z kurczaka :)



PESTO SZPINAKOWE

Składniki:
300 g "baby" szpinaku (kupuje w Biedronce, umyte w woreczkach)
150 g orzechów włoskich
40 g startego parmezanu
zabrakło nam czosnku, więc dodaliśmy taki w proszku, na oko - ale było go sporo
1/4 szklanki oleju z winogron
pieprz do smaku (ok. 1/3 łyżeczki)
1/2 pomidora

Wszystko wrzuciliśmy do robota kuchennego, zmieszaliśmy na jednolitą masę. Potem było jeszcze doprawianie "do smaku", np. przyprawą do kurczaka po meksykańsku haha - co kto lubi :)

Podobno średnio może stać w lodówce około tygodnia, ale u nas na 100% tyle nie przetrwa :) Myślę, że jest to ilość na ok 3-4 obiady dla 2 osób.

PESTO Z RUKOLI

Składniki:
100 g rukoli
40 g startego parmezanu
50 g płatków migdałowych
1/4 szklanki oleju z winogron
i znowu: zabrakło nam czosnku, więc dodaliśmy taki w proszku, na oko - ale było go sporo
trochę pieprzu do smaku
1,5 pomidora (zawsze woleliśmy pesto rosso, będzie trzeba następnym razem dodać jeszcze więcej pomidora).

Niestety przegapiłam targi zdrowej żywności, czy nie wiem, jak to nazwać (dary ziemi - taka była nazwa własna) w Gdyni, które odbyły się w ten weekend. Jestem zła, bo zawsze dowiaduję się o takich fajnych rzeczach po fakcie - co jest nieco dziwne zważywszy na to, ile czasu marnuję w sieci ;)

Acha! Pokażę Wam mojego małego flaczka - nic prawie nie widać (z komórki), ale cieszę się, że już bardziej jest napięte, niż bezwładnie wisi ;D Mam nadzieję, że jak będę robiła porównanie za jakiś czas, będzie o niebo lepiej :D poniższa fota to efekt moich prób na wyzwanie Ewki Ch.



To tyle na dzisiaj. Idę sobie jeszcze trochę poleżeć, potem Jillian - BR workout 8 :D i do pracy :)


A to mój tekst: 


Nie chcę dopiero zacząć- od jutra, od poniedziałku, jak dostanę opaskę to wtedy zacznę - ja już biegam. Narazie uczę się biegania bez przerw, obecnie trochę biegnę, trochę maszeruję, choć bieg z każdym dniem jest coraz dłuższy. O opasce Nike+ myślę od dawna, niestety na razie mam inne ważniejsze wydatki, więc odsunęłam to w czasie do przyszłego roku. Jak to wpłynęłoby na moje bieganie?



Przede wszystkim obecnie biegam licząc prawie że kroki - nie mam żadnego urządzenia, które zmierzy przebiegnięty dystans, czas, nie jestem w stanie ocenić dokładnie postępów, a tylko w przybliżeniu i to mocno zaokrąglonym. Chcieć, to móc, więc nie powstrzymuje mnie to od dalszego treningu. 

Ćwiczę codziennie. Nie ma, że mi się nie chce. Nie jest łatwo. Jednak to, czego się nauczyłam, to nie poddawać się od razu. Bieganie wydaje ci się trudne? Może nie jutro, ale za tydzień już będzie łatwiej. Nie ma uczucia porównywalnego z satysfakcją po zakończonym treningu i przekroczeniu swoich barier. Nie od razu przebiegniesz maraton, ale wytrwałość i upór pomagają małymi krokami osiągnąć cel.
Wstaję godzinę wcześniej, niż dotychczas – ćwiczę, biorę prysznic, a potem mam energię na cały dzień. 
Chciałabym robić postępy. Opaska nike+ umożliwiłaby mi podnoszenie stopnia zaawansowania biegu bez narażenia na przetrenowanie. Sprawdzanie, gdzie i ile biegłam i większe motywowanie się do działania.
Przyszłej wiosny chciałabym wziąść udział w maratonie. Może to niewykonalne, nie wiem, nie zastanawiam się nad tym. Chcę spróbować to osiągnąć. Myślę, że opaska Nike+ mogłaby pomóc mi w tym - oczywiście, za mnie nie pobiegnie ;)) jednak pomoże mi bardziej profesjonalnie spojrzeć na dotychczasowe wyczyny i zaplanować kolejne np. wydłużenie trasy, sprawdzenie, czy mam dobre tempo. Teraz nie mam pojęcia, jakie mam - poprostu biegnę ;)
Dzięki temu, że biegam - postaniwiłam zmienić też inne nawyki - mając czas na przemyślenia, można wpaść na masę ciekawych pomysłów :) ale to już inna historia, o czym można poczytać u mnie na blogu. 
Dzięki bieganiu i ćwiczeniom jestem coraz silniejsza i mam wiecej energii. A moje cialo? Z kazdym tygodniem wyglada coraz lepiej. I co najważniejsze, psychicznie też jestem silniejsza - sprawdziłam, słowa o endorfinach wyzwalanych podczas treningu to nie ściema ;) . Wiem, że nie ma niemożliwego, trzeba tylko mieć silną wolę i próbować do skutku.

sobota, 22 września 2012

przeziębienie


Dzisiaj będzie krótko. 

Nie było mnie w domu przez tydzień - odwiedziłam Łódź, spałam w loftach (spełniło się moje marzenie! Aż nie chciało się wyjeżdżać :( ), potruchtałam naokoło loftów i sporo zobaczyłam. Jestem okrutnie zmęczona, do tego bierze mnie przeziębienie :( tak to jest, jak się "czuje lato", a niestety za ciepło nie jest ;)

Szczerze to nie wierzyłam w siebie, ale trzymałam dietę - na drogę spakowałam pieczonego kurczaka i wór sałat, na miejscu też jadłam zdrowo. A dzisiaj przede mną tworzenie domowego pesto (taki mój pierwszy rad:D), zdam relację, ale zapewne jutro, jak już się porządnie wygrzeję. 

Tęsknię za Jillian (dla przypomnienia: ćwiczę Body Revolution - klik - ), ale jutro wracam. Dziś tak mnie łamie, że nie dam rady. 

Z ciekawszych newsów miałam bardzo dużo szczęścia - otóż wygrałam torbę sportową Adidas Sport Performance:


- czekam na przesyłkę z niecierpliwością :) Bardzo się cieszę, bo napisałam szczerze, bez ściemniania i mój tekst został doceniony. Od razu bardziej chce się ćwiczyć ! :)

No nic - uciekam grzać kuperek.


piątek, 14 września 2012

ciasto z cukinii w wersji light


Wczoraj upieklam pyszne ciasto. 

Przepis wziety stad: blog Yunxii . Ja zrobilam moja modyfikacje, dodalam smakowych protein zamiast cukru. Dodam, ze po tym, jak ostatnio obrzydzil mnie pomysl szpinaku w koktajlu owocowym a po sprobowaniu pokochalam go, gdy uslyszalam o ciescie z cukinii na slodko i w mojej glowie pojawil sie alarm (fujj), postanowilam to przetestowac:D 

Oto moja wersja: 


(wiem, że wygląda na zdj jak kupa, ale to jest gorący kawałek, o którym będzie dalej:D)

2 pełne kubki mąki pełnoziarnistej Lubella 3 zboża (piszą, że jest do chleba, ale używam jej do ciast dietetycznych i dzięki niej ostatnio było mi niedobrze, gdy zjadłam kawałeczek ciastka z białej mąki:D jakbym jadła jakiś glut:D)
2 miarki (ok 60g) protein czekoladowych
1/2 miarki (ok 15g) protein waniliowych
1 niepełna szklanka oleju winogronowego
3 jajka
1 duża cukinia poszatkowana w robocie kuchennym
mała garstka migdałów bez skórki
4 łyżki kakao niesłodzonego
1 łyżeczka sody oczyszczonej
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Mojego ciasta wyszło aż za dużo, więc następnym razem dam mniejszą cukinię i mniej mąki. Piekłam je w ok 175 stopniach przez ok 1,5 godziny. Ciasto wyszło boskie. Dzięki temu, że nie dodałam cukru nie było zbyt słodkie, tylko w sam raz (przepis z bloga zakłada cukier - jak kto lubi :>). Muszę przyznać, że jest boskie, zjedliśmy wczoraj, wstyd się przyznać, aż połowę (dlatego mówię, że jest go za dużo - kusi:P). Niestety ja nie wytrzymałam i spróbowałam go na gorąco. Prawdopodobnie to było skutkiem tego, że cały wieczór bolał mnie brzuch i jeszcze dziś czuję, że mam żołądek. Dlatego, drogie dzieci, słuchajcie mamy kiedy mówi, że nie wolno jeść gorącego ciasta ;)))

Jednym słowem polecam. Dziś zamiast owsianki na śniadanie też zjadłam go kawałek. Myślę, że następnym razem dam dużo mniej oleju. Jest przyjemnie wilgotne, ale ja nigdy nie przepadałam za tłustymi rzeczami a teraz, kiedy mój żołądek jest odzwyczajony od nawet małych ilości oleju, ciężko to znoszę ;)

Dzisiaj powinnam mieć cardio 2, ale zamiast tego będzie Cardio Power & Resistance z Insanity. Aż się boję z tym brzuchem do tego podchodzić :D ale kocham to uczucie zaraz po. No i spalę trochę tego nieszczęsnego ciasta:P  Hej, czy Wam też kojarzy się ten trening trochę z takimi wzniosłymi filmami z Willem Smithem? Ta muza, ta determinacja, hahahah troche mnie to rozbraja, ale lubię ten trening (chociaż Jillian nikt nie jest w stanie przebić:D)

Jadłospis na dziś:

- śniadanie: ciasto cukiniowe, filiżanka kawy
- 2 śniadanie: koktajl proteinowy z 1/2 banana
- przekąska: nie wiem :( chyba ciasto hahahah
- kolacja: o ile będę głodna, koktajl proteinowy + 1/2 banana


A na koniec znalezione na facebooku :D nie lubie memów, ale to jest genialne:D

PS: Nowe kochane określenie Jillian: torture tool :D


PS2: 

Zrobiłam swój pierwszy fit test - jednak z bólem brzucha - myślę, że byłoby minimalnie lepiej, gdybym czuła się ok. Wyniki (wstyd:D mam mega słabe uda wtf):

1. switch kicks: 50
2. power jacks: 41
3. power knees: 67
4. power jumps (zastanawiam się, czy sąsiadce lampa nie spadła na łeb:D): 20
5. globe jumps: 7
6. suicides: 15
7. push-up jacks (naciągane, nie dam rady zejść do normalnej pompki, zginam łokcie trochę wyżej niż kąt prosty): 12
8. low plank obligue (planki lubię, jedynie mam problem bo ślizgam się na podłodze): 56

Tragedii nie ma, ale to ćwiczenia dla mnie - nienawidzę skoków, ciężko mi biegać "high knees" - mam słabe uda, a tutaj będę ich musiała używać, więc wzmocnię:D 

Przed Jillian umarłabym po tym fit teście, nie zrobiłabym nawet połowy tego, co dziś :D (choć nie jest dobrze i tak:D) 


czwartek, 13 września 2012

Body Revolution workout 8 i Insanity Cardio

Nie będę wyjątkiem jeśli powiem, że nazwa Insanity nie jest przesadzona? .. 


...


...


...

(czyli: dużo mam do powiedzenia, ale nie mam siły, by za wiele z siebie wykrzesać).

Powiem krótko. Workout 8 - lekka masakra, zwłaszcza, jeśli się ćwiczy z obciążeniami 2 i 4 kg, a do przedwczoraj ćwiczyło się z 1 i 1,75. Ledwo dałam radę, kilka razy musiałam zrobić sobie krótką przerwę. Warior 3 - pobiegłam po moje 1 kg kartony mleka, z 2kg hantlami - nie dałam rady, musiałam co chwila opuszczać ręce.

Moja guma (ekspander to to nie jest) jest do bani - no, ale i tak był to gratis do maty, więc przeboleję. Ćwiczenia z ekspanderem robię na razie z hantlami, ale chciałabym porządny dokupić, bo ćwiczeń na nogi za bardzo się nie da.. 

Nie wiem, na ile moja wypowiedź jest logiczna, ale nie kontaktuję ;)) nie wiem, co mnie podkusiło, ale chciałam dzisiaj zrobić jakieś cardio i stwierdziłam, że wypróbuję osławione Insanity. 

Emocje, jakie mnie nawiedzały podczas treningu były bardzo skrajne. 

Na początku stwierdziłam - czuję, że się ruszam, ale nie jest tak źle, może osoby, które tym straszyły, były na początku swojej przygody z plyo.

Potem przeżywałam radość i satysfakcję, że daję radę razem z nimi. 

Przy trzeciej serii pompek z podskokami (jakieś 10 min przed końcem) myślałam, że zwymiotuję. Serio. Ostatnią serię przemaszerowałam.


........

Jednak! Jestem z siebie dumna. Myślę, że w dni cardio 2 i rest będę robiła właśnie ten trening. 

Długo szukałam czegoś, co mi przypasuje. Turbo Fire niby mi się podobało, ale jest takie cukierkowe.. Brasil Butt Lift - o "dzizas  krajst" jak mi ten facet działa na nerwy..., P90x jest świetne, kręci mnie taki wojskowy styl, ale nie jestem w stanie ciągle robić pompek - do tego jeszcze doję, no i do posiadania drążka. A Insanity?  Czyste szaleństwo! Jak to w mojej ulubionej baji mówią - "już wiem, co będziemy dzisiaj robić" (Fineasz i Ferb ;D).

... mam przeczucie, że jutro obudzę się z zakwasami. W końcu - dawno już ich nie czułam ;))) 


---------

Jadłospis na dziś:

śniadanie: 6 łyżek płatków owsianych, garstka jagód goji, kilka kropli mleka 1,5% + kawa
przekąska: koktajl białkowy waniliowy zblendowany z 1/2 banana i mlekiem migdałowym
lunch: nie wiem, nie chce mi się jeść;/ ale wmuszę coś w siebie, może kanapkę z warzywami i chlebem chrupkim 
obiad: frittata z cukinii zapiekana z 1/2 piersi kurczaka + mix sałat
kolacja: zielony koktajl z "baby" szpinaku i arbuza (brzmi ohydnie, ale jest pyszny!)


(obrazek pożyczony od: http://lindawagner.net/ )

Powiem Wam, że gdybym to zobaczyła a nie znałabym smaku, nie tknęłabym tego - nienawidzę wszelkich warzywnopodobnych napoi - a to błąd ! Koktajl jest przepyszny i bardzo sycący. 

Dla odważnych podaję przepis:

- 2 kubki liści "baby" szpinaku (można kupić nawet w biedronce w woreczku, gotowe do użycia)
- 3 kubki arbuza
- 1 pokrojona nektarynka
- 1 jabłko (najlepiej różowe)
- 1 banan

Wychodzą z tego 3-4 kubki pysznego napoju o ohydnym kolorze :D warto spróbować, póki lato się jeszcze nie skończyło i składniki są dostępne ;> 


środa, 12 września 2012

Uffff.

 Dzisiaj wrzuciłam tutaj notki w jakiś sposób dla mnie ważne z innego bloga, jaki wcześniej prowadziłam. Chcę mieć wszystko w jednym miejscu, bo mnie to motywuje. Teraz już będę pisała wszystko razem i nareszcie zamiast anonimowo śledzić ulubione blogi, będę mogła mieć wszystko zebrane tutaj :) Uczę się teraz bloggera, więc trochę pewnie potrwa, zanim szablon zacznie wyglądać :)

11.09


Ale się cieszę! Nareszcie przyszły moje hantelki i mata:D hantelki niestety sklep wysłał inne, niż zamawiałam :( ja chciałam takie "kanciaste", żebym mogła bez problemu wykonywać ćwiczenia w planku z podnoszeniem ciężarów - a dostałam orkągłe :( a nie chce mi się latać do firmy kurierskiej, łącznie to jest 12 kg jakby nie było, ale sprawdzałam - da radę, tylko muszę popracować nad równowagą - czyli wyjdzie mi to na dobre :D 

Dziś za mną workout 7 - kocham go i nienawidzę ;)) kocham Jillian, jej teksty typu "stand on this sucker" hehe. W trakcie miałam takie myśli, że może jednak powinnam jeszcze porządnie wyćwiczyć się w piątce i szóstce, że to bez sensu.. a po zakończeniu? Rozpiera mnie duma, że przetrwałam ;)) to jest dla mnie spore wyzwanie. Większość pompek niestety robię na kolanach - właśnie zastanawiam się, czy lepsza niepełna pompka w wersji "męskiej", czy pełna w damskiej.. znalazłam też fajny system, który planuję wcielić w życie i może chociaż do tego przekonam mojego faceta (małymi kroczkami:D) - http://www.menshealth.pl/fitness/Trening-100-pompek-w-6-tygodni-4629.html . Najlepszy cytat "rzecież każdy facet wie, że umiejętność zrobienia dużej ilości pompek jest potrzebna tak samo, jak umiejętność odkręcenia słoika." haha ;D

Kurcze, ale mnie ciśnie, żeby przetestować hantelki, matę, ekspander (mam wrażenie, że ona pęknie jak ją naciągam - tzn jest bardzo krótka, czy tak powinno być?:/), ale czekam jeszcze na kuriera z owsiankami, mąkami i tym podobnymi, żeby upiec batoniki proteinowe (w końcu! - jak już zrobię, wrzucę przepis z informacją, czy warto ;) ). 

Miałam napisać jeszcze coś o białku. Ja mam to: http://proteinforwomen.pl/oferta,fita-protein,for-women,fita-protein-for-woman,bialko-dla-kobiet,proteiny-dla-kobiet.html 

wszystkie trzy smaki, na razie testuję waniliowy. Dla mnie pycha, ale strasznie słodki! Dla niektórych może to plus, mojemu samcowi będę robić jako pudding na zimno jak będzie marudził, że chce słodkie, ja jednak mam problem bo nie lubię aż tak słodko:/ nie po to się od tego odzwyczajałam :D jednak napewno na początek diety, jeśli ktoś tęskni za słodkościami, to świetne rozwiązanie. O efektach wiele nie mogę powiedzieć - testuję od poniedziałku - nie dla diety, ale dla rozwoju mięśni i uzupełnienia białka w organiźmie. Dodaje go do drugiego śniadania - do tej pory był to koktajl złożony z mleka 1,5% i połówki zamrożonego banana (idealne po treningu), dodaję do niego teraz jeszcze proteiny. Mam też sporo przepisów, do których można je wykorzystać - właśnie między innymi batoniki energetyczne, również naleśniki i inne cuda, które zamierzam testować, jak tylko w końcu dostanę wszelkie moje dziwne kulinaria typu olej kokosowy, mąki kokosowa i migdałowa i inne cuda. Idą już od czwartku :< 

uf. - 10.09

Juz mi agresor prawie przeszedl. Dostalam wieczorem bialko (moze jutro dostane hantle??? :< ),  jest pycha, troche za slodkie (jutro odmierze troche mniej, to napisze wiecej). Cwiczylam tez p90x, to jest totalna masakra, podoba mi sie (choc to nie to samo, co Jillian, ktora wprost wielbie ;>). Pompki, pompki, jeszcze wiecej modyfikacji pompek.. wiekszosc robilam na kolanach.. nie mam tez drazka, ale tam jest jeden facet, ktory ma ekspander zawieszony na drazku - musze wykombinowac, gdzie sobie zawiesic moj, ktory zaginal w akcji (a raczej drodze:D). Jest bardzo ciezko, zaden trening nie byl dla mnie tak wymagajacy - ale to dobrze! Mysle, ze efekt moze byc mega, jesli sie przyloze:D

Mały edit - dzisiaj waga znowu pokazuje 58,3 - niestety narazie muszę ważyć sie codziennie - sama sobie układam dietę i muszę kontrolować, czy nie przesadzam (nie chcę liczyć kalorii). Dla upewnienia zmierzyłam się, zobaczyłam też moje stare postanowienia na vitalii i postanowiłam je trochę zmodyfikować. To, co chciałabym osiągnąć to orientacyjne wymiary, nie wiem, jak będę tak wyglądała, nie jestem pewna czy kiedykolwiek w dorosłym życiu osiągnęłam takie wymiary jak teraz.. (a jeśli już mowa o cm - bo waga była mniejsza ale to była raczej woda, a teraz mam mięśnie - to w cm było tak, jak teraz, może minimalne różnice)

Wzrost 166-167 cm i niestety krótkie masywne nóżki ;)

Było (10.05): Jest Chcę by było:

Waga 69,7 kg 58,3 kg poniżej59kg(nie waga jest wyznacznikiem,a cm)
Talia 80 cm 67 cm 60 cm
Brzuch 95 cm 78 cm 70 cm
Biodra 102 cm 92 cm 86 cm
Udo 60cm        53 cm 47 cm
Łydka 39 cm 36 cm 32 cm


W sumie zostało mi mniej, niż już zgubiłam - chociaż te końcowe szlify są z reguły trudniejsze ;))

A na koniec coś na samozadowolenie (ta muzyka na gitarkach na początku zagrała mi w głowie gdy policzyłam, ile straciłam w brzuchu!! równe 17 cm..)

http://www.youtube.com/watch?v=ukNOaKeUEQY&feature=share&list=PLD4B681DDF590D5E8

PS: Buszując w sieci i nie pracując zamiast pracować, natknęłam się na coś, na co chyba wydam przypływ następnej gotówki:D jako kwoka domowa (hahah jasne) kochająca gotować zdrową żywność :P



10.09


Dzisiaj jestem zła. W czwartek dostałam maila z informacją, że białko zostało wysłane, w piątek to samo o hantlach i ekspanderze. Niestety kolejny dzień czekam na firmy kurierskie i nic (zazwyczaj są u mnie rano). Przyznam, że specjalnie wstałam godzinę wcześniej niż zwykle (znowu, tak jak w piątek), żeby zdążyć poćwiczyć i nie stresować się potem, że będę cała mokra otwierała kurierowi.. ale oczywiście jutro czeka mnie powtórka z rozrywki:/ jestem bardzo zła zwłaszcza, że zaplanowałam sobie białko w przekąskach już od dzisiaj. Zamówiłam też przez allegro mąkę kokosową, migdałową i olej kokosowy - małe opakowania, bo na duże mnie nie stać (w sensie jednorazowo taki wydatek, są to drogie produkty, których dopiero chcę spróbować), czekam od czwartu na informację, ile mam zapłacić z wysyłką za wszystkie rzeczy razem, i cisza. Chyba zrażę się do zakupów przez net ;)) ale nie mam czasu biegać po sklepach i szukać takich produktów - niestety jesteśmy daleko w czarnej d i to, co w innych krajach można zobaczyć w każdym większym sklepie, u nas jest towarem tak egzotycznym, że trzeba to zamawiać z neta. Przykład? Płynne białko jaj - na zachodzie w każdym większym sklepie, u nas dostanie tego graniczy z  cudem :/// uhhh, to ponarzekałam sobie, nie będzie, że jestem taka pozytywna hahaha

A z rzeczy na + porządkując piwnicę nareszcie znalazłam moje stare ciężarki (takie zapinane na nadgarstki, do biegania) i... przeraziłam się :D myślałam, że były ciężkie, ale one ważą 0,5 kg !!! Śmiech na sali :D jednak przydały mi się i przydadzą - raz, że czekając aż łaskawie odwiedzą mnie kurierzy przestawię się stopniowo na większe obciążenie (mając to zapięte na nadgarstkach mam po 0,5 kg cięższe "ciężarki" z wody/mleka:P), a dwa, że potem do tych nowych ciężarków za jakiś czas też będę mogła dołożyć - zawsze to 0,5 kg do przodu.

Dzisiaj ćwiczyłam Turbo Fire - Fire 30 class - zamiast cardio 2 (męczy mnie to chyba bardziej), ale w ogóle nie lubię cardio, a Turbo Fire to chyba głównie to - muszę jeszcze się zapoznać bliżej z tym programem. Myślę też o Insanity, ale tam nie używa się obciążeń - najbardziej ciągnie mnie do p90x - jednak tachanie ciężarów to jest to, co lubię najbardziej. Jakoś rozwiążę problem z brakiem drążka - i nie mogę go zainstalować w mieszkaniu (może kiedyś, jak się dorobię domku, zrobię sobie pomieszczenie siłowniowe w piwnicy:D - marzeeeenie), mój mąż by mnie zamordował :D Podobno tak: http://www.youtube.com/watch?v=B-74Jysk4UA&feature=related można to zastąpić, ale ja mam wrażenie, że krzesła się przewrócą, a nie mogę ich opierać o ściany bo mam takie, na których od wszystkiego robią się ślady :<

A jutro workout 7 :D mój czas z 5 i 6 trwał nieco dłużej na moje własne życzenie (z powodu przerwy w trakcie i problemów z pompkami) - nieco - prawie 2x dłużej, trochę przesadziłam, bo mimo, że ćwiczenia nadal są dla mnie ciężkie, zaczynała mnie już nudzić rutyna. Ciekawe, co mnie czeka:D (mam nadzieję, że kurier z moimi hantelkami ;((( znacie taki stary hicior gdzie się podziały tamte prywatki? Ja od teraz śpiewam: gdzie się podziały, aaaaaaaaaa, moje hantelki, aaaaaaaa :P - a w tajemnicy powiem, że waga pokazuje 57,3 kg.. ale czekam na oficjalne ważenie tydzień po ostatnim, może będzie lepiej:D). 

No nic. To tyle marudzenia na dziś.

8.09

Ale sie ciesze! Prawdopodobnie za jakies 2-3 tygodnie bede zmieniala lodowke - teraz mam taka mala, na wysokosc jest mi do pasa, jednodrzwiowa - nie trudno sie domyslic, jak malo sie w niej miesci. A plan zmiany dotyczy lodowki 2drzwiowej, wysokiej 2x tak jak ta moja obecna :D co dla mnie rowna sie oszczednosci czasu chodzenia na zakupy i przygotowywania zdrowych potraw. Dlaczego? Otoz! Dzisiaj skorzystalam z rady znalezionej na jednym z zagranicznych blogow (http://katiheifner.blogspot.com/2012/03/crockpot-ready-meals-healthy-eat-clean.html).

U niej to, co ja chce zrobic wygladalo tak:

(U mnie ladniej , bo u mnie sa owoce kolorowe;P)

 Pare dni temu zakupilam specjanle woreczki do mrozenia zywnosci (az 5 zl :) ) i dzisiaj szalalam - przygotowalam 2 koktajle (tzn skrojone skladniki w tych woreczkach, na woreczkach jest napisane co jest w srodku, data zapakowania i co trzeba dodac, zeby bylo dobre - np. 1/4 szklanki wody albo jakas przyprawa), zamrozilam tez 14 (:P) polowek banana (w zwyklej folii spozywczej - jak ja nienawidze z nia walczyc!) i.. to tyle, wiecej sie w mojej zamrazarce nie miesci:P Dzieki temu z bananow codziennie bede miala pyszne zimne potreningowe koktajle, ze spakowanych w woreczki owocow koktajle na kolejne 2 dni na drugie sniadanie. Troche mi to zajelo, ale potem bede miala spokoj :D naprawde polecam cos takiego, mozna zaoszczedzic duzo czasu na chodzenie do sklepu i pozniejsze przygotowywanie :> nie moge sie doczekac duzej lodowki, kiedy bede mogla przygotowac sobie obiady i koktajle na caly tydzien :D (dzisiaj odkrylam, ze zastepujac 2 sniadanie koktajlami wcale nie wydam wiecej, niz jedzac jakies przekaski). Co jeszcze? Oczywiscie pocwiczylam z Jillian, chce  jeszcze wieczorem pocwiczyc Turbo Fire (jesli starczy mi czasu..) a tak, nic ciekawego. No, troche ponudzilam, ale musialam dac ujscie zadowoleniu :D .. no i czekam z niecierpliwoscia na kurierow z bialkiem, ciezarkami i innymi cudami, jakie zamowilam:/ 

Btw zakochalam sie z ubraniach sportowych z nowej kolekcji h&m, szczegolnie bardzo podoba mi sie ten stanik sportowy: 


Uwielbiam ten kolor! W dodatku kosztuje tylko 39,90 zł, zamierzam więc kupić sobie 2, bo akurat polowałam na sportowy stanik w przystępnej cenie, a o to trudno. W ogóle fajną mają tą kolekcję (nie przepadam za wyglądem rzeczy do ćwiczeń, ale te są nawet ok). Nic, tylko obrabować bank i iść na zakupy :D 

7.09

Dzisiaj widziałam się z moją mamą i siostrą. Siostra wyznała mi, że mama martwi się , żebym nie popadła w anoreksję ;) (do tego długa droga). Tak zaczęłyśmy rozmawiać. Wytłumaczyłam, że nie liczę kalorii. Nie jem mało, nie jestem głodna a czasami zdarza mi się być przejedzoną. Dlaczego ćwiczę - nie tylko chudnę, ale mam ładniejsze ciało, więcej siły, więcej energii, a oprócz tego duża część stresu, jaki we mnie siedzi (a nerwus jestem straszny) uchodzi razem z potem. To była dość długa rozmowa. Na koniec powiedziałam, że zdaję sobie sprawę, że jestem tym strasznie nakręcona i ciągle o tym mówię, ale to tak jakby moja pasja ostatnio, poza tym pracuję teraz z domu, więc moje życie jest dość nudne ;). Ona stwierdziła, że faktycznie, to jak jej brat, który całe życie był takim miśkiem, zachorował też na cukrzycę, a od kiedy zmienił sposób odżywiania się, nie dość, że bardzo ładnie schudł, to jeszcze praktycznie nie musi brać insuliny. I tu zaświeciła mi się nad głową żarówka (która pobłyskiwała już od jakiegoś czasu). Zaproponowałam mamie przygotowanie planu tego, co ja jem, co mam przetestowane w smaku, cenie i skomplikowaniu przygotowania. Zaproponowałam, że nie musi wprowadzać zmian od razu, ale małymi kroczkami. Chcę jej też kupić książkę Jillian Opanuj swój metabolizm (przy okazji będę miała wymówkę, żeby też ją przeczytać:P). Ona ma spore problemy z wątrobą, do tego pali papierosy jak komin. Moja siostra też jest nieuleczalnie chora (choroba przewlekła, nie będę się zagłębiać w detale). Zmiana żywienia może wyjść tylko na +. Do tego mama niestety nie może dynamicznie się ruszać, bo boli ją brzuch, dlatego nie chcę jej proponować shreda, ale zamierzam sprawdzić yogę Jillian, albo dam jej stretching Chalean Johnson, rozrusza się a na 100% poczuje się lepiej. I jestem pewna, że wówczas zmieni swoje nawyki żywieniowe, bo to właśnie ten cały wysiłek i świeża energia płynące z ćwiczeń mobilizują do zmian. 
Może notka jest trochę chaotyczna, ale chcialam to zapisać sama dla siebie. 

A dzisiaj polecam: 


Zamierzam w najbliższym czasie pooglądać ;) dziś na tapecie edycja zdjęć i the biggest looser w tle ;>

ps: Zrobiłam dzisiaj cotygodniowy pomiar.
10.05 miałam (liczone wg Vitalii) 33% tłuszczu w ciele. Dziś mam 24% :) (chciałabym zejść tak do 10% albo mniej, może się uda ;) nie, napewno się uda. Może, to się uda jeszcze mniej :>)
Dzisiaj w dolnej części brzucha mam dokładnie tyle (nie wciągając go, bo jak wciągnę mam sporo mniej), ile zaczynając dietę, w maju, miałam w talii... (w mojej głowie słyszę: boże! tyle jeszcze masz tam do zrzucenia, a to była talia?!). Cały czas będę to powtarzała: nie chwalę się, nie szczycę i nie wywyższam. Poprostu tak bardzo się cieszę i jestem z siebie dumna. Nie czekam, aż będzie lepszy dzień i ciągle mam tą świadomość, że tym razem nie przytyję (no, chyba, że wpadnę, ale wtedy też można się zdrowo odżywiać i po wpadce zgubić to i owo - nie ma rzeczy niemożliwych, co widać po jednej z dziewczyn w BR po 3 ciążach), nie stracę mięśni, a co najwyżej zyskam nowe. To taka fajna, spokojna świadomość.

6.9

Co prawda to druga notka w ciągu dnia, ale muszę się pochwalić :D Właśnie upiekłam chleb! Zdrowy, lekki, czarny chleb :D Podaję przepis (podpatrzony na jakimś blogu, niestety nie pamiętam którym:( ) : 

Składniki
8 łyżek otrębów owsianych
4 łyżki otrębów pszennych
3 jajka
100 g chudego twarogu
3 łyżki jogurtu naturalnego 0%
łyżeczka proszku do pieczenia
łyżeczka sody oczyszczonej
łyżeczka soli
łyżka masła i łyżka otrębów do obsypania formy
Przygotowanie
Wszystkie składniki łączymy w misce i ucieramy mikserem, aż do dokładnego połączenia.
Formę keksówkę smarujemy odrobiną masła, obsypujemy otrębami.
Do formy przelewamy ciasto.
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 190 stopni.
Chleb pieczemy przez 15 minut.
Następnie zmniejszamy temperaturę do 170 stopni i dopiekamy jeszcze 20 minut.
Po tym czasie wyłączamy piekarnik i zostawiamy w nim chleb, jeszcze na 15 minut.
Chleb wyjmujemy z piekarnika i wyciągamy z formy.

Jest boski ! Zwłaszcza na ciepło! Te sklepowe nijak mu nie dorównują ;) teraz muszę się tylko powstrzymać, by nie zjeść całego:D

Zapomniałam też powiedzieć o czymś ważnym - mój facet w dniu rozpoczęcia przez nas diety ważył 110 kg przy wzroście 196 cm. Wczoraj zawołał mnie do łazienki i pokazał licznik na wadze - 93 kg!! Jestem strasznie dumna z niego, bo jedyne co robi, to je tak jak ja, nie ćwiczy (czasami mu się zdarzy pójść ze mną pobiegać, ale to było kilka razy). Wcześniej na śniadanie jadł zupę chińską, potem do 17-18 nic, a potem rzucał się na lodówkę i wyjadał co się dało + ciężki obiad lub pizza + potem znowu zajadanie. Teraz jest zdziwiony, bo do pracy nosi ze sobą 2 jogurty pitne (żeby jeść co ok 3-4 h) lub sałatkę lub jakąś kanapeczkę, je to co ja i chudnie w oczach:D co prawda myślę, że on najfajniej wygląda ważąc ok 80 kg, ale szukam patentu jak go przekonać do ćwiczeń. Chciałabym, żeby czuł się lepiej, był zdrowszy, ale i miał trochę mieśnia ;> mam jeszcze czas, bo chcę razem z nim ćwiczyć p90x - nie pochłonie to dużo czasu, a będzie widział efekty. Szukam na to patentu :D 

PS: Ktoś wie, co stało się z programem Jillian na tvn player? Tęsknię za nią, chociaż program był zbyt "amerykański" jak dla mnie ;>

ps2 Jestem w szoku. Układałam dziś swoje ubrania.. jasno brązowe - ledwo dopinające się w maju. Jeszcze w czerwcu jak siadałam, tak się napinały, że bałam się, że pękną w udach :( czarne - dzisiaj podpinane paskiem, żeby nie spadały. Warto pracować nad sobą :) (publikuję to najbardziej dla siebie jako automotywator na gorsze dni. Jestem ciągle w szoku.)

Brązowe spodnie mają wysoki stan, czarne to raczej biodrówki - jednak na dole brzucha mam teraz sporo mniej , niż wcześniej w talii :D maskra :D co do boków na wysokości błyszczącej nitki w czarnych spodniach - tam były trochę poszerzane - taki krój - realna różnica jest najlepiej widoczna w taliach i na samym dole zdjęcia w nodze (a jeszcze spora droga przede mną:])