niedziela, 13 października 2013

Kopnij mnie proszę w 4 litery ;)

Moi drodzy, wbrew pozorom bardzo łatwo jest zejść na złą drogę myśląc, że się na niej nie jest. Najtrudniej jest "obudzić się". Tak więc i ja mam od dłuższego czasu swojego "lenia" i jakoś nie mogę się ogarnąć. Najlepszą wymówką było to, że ciągle musieliśmy chodzić na działkę, a tam przecież i tak pracowałam fizycznie. Po działce przychodził czas na przetwory (fakt, dzięki temu mam masę zdrowego jedzenia na zimę, ale o tym innym razem), nadrabianie książek, mózgojebczych seriali i tym podobnych. Okazjonalnie ćwiczyłam, ale nie regularnie. Miałam swoje nowe "fazy" - blogilatesy, tone it upy i tym podobne, wracałam nie raz do Jillian Michaels czy Shoun T (Insanity, T25 itd), ale ponieważ dzięki dobrej, czyli zdrowej diecie utrzymywałam fajną sylwetkę, nie miałam takiego "parcia". Tak między palcami uciekło mi dobrych parę miesięcy. Znowu zaczynają mi wracać doły, nie mam odleglejszego celu (nie żebym się nudziła, mam co robić - praca i dojazdy zajmują jakieć 95% mojego dnia..), nie mam tego pozytywnego "kopa". A muszę się w końcu porządnie kopnąć w zadek i zabrać za powrót do lepszej formy fizycznej (powoli zaczynam się zastanawiać: gdzie się podział mój biceps? :P Był marny, ale zanika..). Przede mną znowu tydzień na walizkach, kolejna wymówka. Muszę się w końcu ogarnąć.

2 komentarze: