środa, 4 czerwca 2014

Jedz i biegaj.

Jedz i biegaj. Tak wiele i tak niewiele.

Jakiś czas mnie tu nie było. Treningi, praca, zmiana żywienia - to wszystko pochłania 99,9% mojego czasu.
Z bieganiem jest coraz lepiej. Spokojnie mogę biegać 15 minut bez przerwy, potem około 4 minuty marszu i kolejne 15 minut. Biegam co drugi dzień, staram się codziennie. I co tydzień wydłużam czas biegu.

Ze względu na to, że znalazłam genialny motywator, jakim jest książka Beaty Sadowskiej, postanowiłam, aby nie utracić tego "kopa", szukać stale nowych inspiracji.

Tak trafiłam na Scotta Jurka. Nie chcę się jeszcze wypowiadać, bo nie dotarłam nawet do połowy (czas..), ale książka jest genialna. Pełna pozytywnego    dopingu (dla mnie), dodatkowo porusza dwa tematy, które mnie fascynują - bieganie i zdrowe żywienie.

Kilka tygodni temu udałam się razem z mężem na warsztaty surowizny - kuchni vegan raw. Zakochałam się. Mało tego, krok był niespodziewanie dobry - mojemu mężowi coś się przestawiło w środku, od tamtej pory chce jeść tylko surowe. Ja od poniedziałku jestem w około 80-90% raw i czuję się fantastycznie. Zobaczymy, jak będzie dalej. Jedynie nie przemogłam się jeszcze do tego, żeby jeść tak dużo warzyw i owoców, jak powinnam - ostatnio kolacyjną sałatkę chrupałam jakieś 40 min... ;)

Nie wiem, czy zostanę w tym sposobie żywienia. Testuję. Musimy też zużyć zapasy, jakie nam zostały - makarony, ryże, kasze - mamy ich dużo. Nie umiem też jeszcze odstawić kawy i mleka do niej. Wszystko z czasem, nic na siłę. Na razie będę się starała wprowadzać jeden posiłek z dodatkiem właśnie gotowanych zapasów (wymienionych wyżej), reszta na surowo.

Co jeszcze u mnie? Pogoda tragiczna, ciągle pada, a ja nie mam nawet bluzy z kapturem, nie mówiąc już o kurtce. Nie jestem hardkorem i nie biegam w deszczu (ale dojdę i do tego!;) ), a od kilku dni chodzi za mną pomysł włączenia do treningu Insanity - raz, że dla sprawdzenia siebie - jestem teraz inna, niż byłam kilka miesięcy temu i psychicznie nie sądzę, abym miała zrezygnować - a dwa, dla polepszenia wydolności i nie tracenia dni takich jak ten - wietrznych, zimnych, mokrych.. Tak więc dzisiaj zrobiłam sobie cardio power and resistance i.. dałam radę!!!! Fakt, że pompki robię półpełne, po ćwiczeniach można było ze mnie wyciskać, ale dałam radę! Dałam radę i zwolniłam tylko kilka razy, na kilka sekund. Naładowana pozytywną energią i szokiem chcę więcej... :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz