niedziela, 16 lutego 2014

Whole 30

Och jak łatwo jest mówić o regularnych ćwiczeniach mając stałe godziny pracy ;) o regularnym jedzeniu, zawsze o tej samej godzinie itd.
Przestaje być łatwo, kiedy w poniedziałek pracujesz do godziny 20,  we wtorek przychodzisz na tradycyjne 8-16, ale okazuje się, że musisz zostać.. i tak właśnie jest teraz w moim przypadku. Dzięki niezapowiedzianemu sukcesowi zawodowemu objęłam stanowisko kierowniczo-nadzorcze, jeśli tak się mogę wyrazić, i moje godziny pracy są delikatnie mówiąc nienormowane. Ma to swoje plusy, niestety ma też dużo minusów. Poza notorycznym zmęczeniem (wiem, wiem, przyzwyczaję się ;) ) mam problem z ćwiczeniami. Nie szukam wymówek, nawet zamęczona i zdechła po kilkunastu godzinach spędzonych w pracy i dwóch w komunikacji miejskiej - ćwiczę prawie bez przerw. Obecnie na tapecie jest P90x3. Idealne, bo 30 minut jeszcze nie boli tak bardzo i nie mam wymówek, że brakuje mi czasu itd. Czasami ćwiczę rano, przed pracą, czasami wieczorem lub prawie że w nocy. Jak już będzie cieplej, nie będzie problemu, żeby wyjść prawie prosto spod prysznica na zewnątrz, na razie trochę to jest ograniczone.
Ostatnio też coraz częściej, w miare czasowych możliwości, zagłębiam się materiały dotyczące Whole30 - głównie chodzi tutaj o odstawienie ziaren, nabiału itp, coś w stylu założeń diety Paleo - żeby zobaczyć, co wpływa negatywnie na nasz organizm. Ja np. mam bardzo duże problemy z alergią skórną, ostatnio też astmą, męczą mnie też migreny (choć to ostatnie też nie jest już tak dokuczliwe, odkąd zmieniłam sposób żywienia). 30 dni to nie tak długo, żeby przez to nie przebrnąć :) Mam jednak jeszcze trochę czasu - w domu spore zapasy (zakupy robimy hurtowo, tak się bardziej opłaca i to dużo wygodniejsze) owsianki, kasz itp - poza tym wiosną będziemy mieć pierwsze zbiory z działki, więc będę mogła zajadać się nie-chemicznymi smakołykami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz