czwartek, 24 kwietnia 2014

Oczy, oczy..

Święta prawda :)


...jak się zawzięłam, tak biegam, biegam i jeszcze raz biegam. Od długiego czasu brakowało mi zapału. A teraz go mam i wiem, że osiągnę to, czego tak bardzo chcę :)

Dla mnie największym problemem obecnie nie jest samo bieganie, tylko wyjście - wiem, że to głupie i tak nie jest, ale psychika robi swoje. Wydaje mi się, że każdy mi się przygląda, gapi się, ocenia i szydzi z sapiącej czerwonej wariatki sunącej ledwo-ledwo po ulicy. Wiem, że tak nie jest, ale co mam na to poradzić? ;) I tak jest już lepiej. Jeszcze pół roku temu bym nie poszła. Do tej pory biegałam z mężem - w pewnym sensie bawił się w mojego trenera. Otóż ze względu na to, że 1) mam astmę 2) moja forma umarła i nie żyje 3) nie chcę się zniechęcić, postanowiłam, że podejdę do tematu spokojnie. W sieci znalazłam dużo różnych planów treningowych, jednak wszystkie zebrałam i zmodyfikowałam wg własnego uznania. Ostatnio byłam na etapie 6 minut biegu + 2,5 minuty marszu i tak 6 razy - mąż odliczał mi czas, mówił, kiedy koniec, kiedy znowu czas ruszyć, było super. Niestety, jutro wyjeżdża na prawie dwa tygodnie, więc czas zebrać się w sobie. Teoretycznie mogłabym przez ten czas trenować w domu, np Insanity, żeby poprawić wydolność, ale nie chcę zaprzepaścić tego, co osiągnęłam (ten, kto nie zaczynał od zupełnej słabizny nie zrozumie, że 6 minut w tym momencie, w którym się znalazłam, to bardzo dużo ;) ). Tak więc zmusiłam się, kopnęłam samą siebie w tyłek i poszłam. I dałam radę! Wiem, że to głupie, ale cieszę się jak dziecko. Ze względu na to, że nie chcę gdzieś na trasie zasłabnąć będąc sama, a 6 minut mnie wykańczało (przy 6 seriach, nie od początku, ale gdzieś przy 3 serii), dzisiaj biegłam po ok. 4-4,5 minuty i robiłam 1,5-2 minuty marszu. I tak 6 serii. Wiem, że to nie jest szałowy wynik, ale wolę dojść do swojego. Pożyjemy, zobaczymy. Teraz chcę zejść do 1 minuty przerwy zgodnie z planem: http://bieganie.pl/?show=1&cat=19&id=547 . Trzymam sama za siebie kciuki :)

2 komentarze:

  1. To wcale nie jest głupie i to fantastycznie, że poszłaś sama i jesteś zadowolona! :) Dobrze też, że zmniejszyłaś intensywność - lepiej poćwiczyć mniej, ale nie zrobić sobie krzywdy :)

    Ja również trzymam za Ciebie kciuki! :)



    OdpowiedzUsuń
  2. Ja żeby się przemóc do wyjścia nie chodziłam biegać na miasto tylko zasuwałam po pracy z przyjaciółkami do lasu oddalonego parę kilometrów żeby się tam zaszyć w głuszy :D To dobra motywacja na bieganie po mieście kiedy w alternatywie ma się taki spacerek:D A potem to bieganie w Mazurskich ścieżkach, te węże, chaszcze, bagna...:D

    OdpowiedzUsuń