poniedziałek, 28 stycznia 2013

Inhaler

Dzisiaj będzie luźniejszy post.  A więc (tak wiem - nie zaczyna się tak zdania;P) - wczoraj kiepsko się czułam. Bardzo bolał mnie brzuch, dlatego odpuściłam sobie yogę i leżałam pół dnia w łóżku. Jestem dumna z siebie - mój samiec kusił mnie zamówieniem pizzy (on jest niestety słabszym ogniwem w kwestii naszego żywieniowego nawrócenia), był taki moment, że prawie się złamałam, ale udało się odmówić i dzisiaj dzięki temu ominął mnie kac - moralny oczywiście ;D I tak też jedząc sobie na kolację chudy twarożek z jogurtem i stevią miałam naprzeciwko siebie lustro - a raczej siedziałam do niego bokiem - moja pierwsza, niekontrolowana myśl: jezu, ale wielka łapa!! (zarys mięśni, nareszcie, do tej pory widziałam tylko lekki biceps ;>)

 Hahahaha aż podeszłam do lusterka sprawdzić, ale to chyba tylko światło tak padało, jednak w sumie to się cieszę - nie chcę mieć przerośniętych ramion i raczej moich mięśni, ciężko wypracowanych, za bardzo nie widać, ale wczoraj przypadkowo zobaczyłam, że jednak są jakieś efekty mojej pracy. Co mnie niezmiernie ucieszyło :D Marzą mi się takie ramiona, jak na obrazku po prawej. Jeszcze sporo pracy przede mną :)

Od dłuższego czasu interesuję się też tak zwanym "czystym jedzeniem", bardzo popularnym na zachodzie - najwięcej obserwowanych przeze mnie instagramów jest właśnie o tematyce "clean eating". Niestety nie udało mi się odszukać wielu polskojęzycznych materiałów na ten temat. Angielski nie jest dla mnie problemem, ale jednak lepiej czyta mi się w swoim języku. Poza tym, jak pisałam kilka notek wcześniej, wiele produktów jest u nas niedostępnych.

W skrócie idea "eat clean" polega na jedzeniu jak najmniej przetworzonej żywności. Unikaniu sodu, barwników i innych świństw. Jedzenia świadomie i przygotowywania sobie posiłków samemu. Niby nic prostszego, a jednak nie do końca. Taka czysta i zbilansowana dieta poprawia nie tylko zdrowie, ale i przyczynia się do lepszego wyglądu. Ja staram się z większymi lub mniejszymi sukcesami trzymać głównych zasad od sierpnia ubiegłego roku. Nie udało mi się m.in. zrezygnować całkowicie z kostek rosołowych i mięsnych (dodaję do mniejszej ilości potraw i połowę, zamiast całej), czasami pozwolę sobie kupić uwielbiane przeze mnie sosy instant Winiar, więcej grzechów (chyba?) nie pamiętam.

Co do przygotowywania jedzenia (wiele osób narzeka, że czysta dieta jest zbyt czasochłonna) - staram się przygotowywać większość rzeczy 2-3x w tygodniu, pakować w pudełeczka lub woreczki do mrożenia żywności (też było o tym wcześniej, fantastyczna sprawa dla zabieganych, można sobie przygotować np zupy, koktajle i inne rzeczy na cały tydzień) itd. Potem wystarczy tylko wyjąć z lodówki :) Gdybym miała dużą lodówkę, przygotowywałabym jedzenie na cały tydzień. Warto zapoznać się z zasadami "czystego jedzenia". Sporo informacji jest tutaj: klik , ale też bardzo wiele osób prowadzi blogi, instagramy czy fanpage, gdzie porusza tą tematykę, są umieszczane przepisy, zdjęcia, informacje o zamiennikach i pomocne porady.

Z jeszcze bardziej przyziemnych rzeczy - pół soboty spędziłam na czytaniu :) Uwielbiam książki - głównie ambitniejszą literaturę, ale zdarzy mi się też sięgnąć po coś lżejszego, żeby trochę wyluzować. Jakiś czas temu wciągnęłam się w serię True Blood , przeczytałam wszystkie książki w bardzo krótkim tempie. W sobotę padło na Pretty Little Liars - naprawdę przyjemna książka, lubię kryminały (jeszcze bardziej horrory), a tu jest to połączone z lekką literaturą.
Kiedyś moją ulubioną serią były Kroniki Wampirów Anne Rice - czytałam je jeszcze w liceum, zanim zrobiła się moda na wampirze klimaty - niestety, wampiry w stylu "Zmierzchu" do mnie nie przemawiają. Lubię też popularne książki Carlosa Ruiz Zafona, chyba poprostu trafia do mnie mroczniejsza literatura (nie cierpię książek stereotypowo kobiecych - o miłości, rodzinie i dobrze się kończących). Uwielbiam Miasto Kości i przenigdy nie obejrzę ekranizacji, bo wystarczył mi trailer, aby się skutecznie zniechęcić. Nie chcę sobie popsuć książki (tak jak bardzo żałuję, że oglądałam Queen of the Damned - może gdybym wcześniej nie czytała książki, to byłoby ok, ale w porównaniu z nią - film był straszny..).
Uwielbiam literaturę skandynawską, kino europejskie - ostatnio jakoś skupiłam się bardzo na pracy, nauce (cały czas się dokształcam, ale na własną rękę) i ćwiczeniach, a właśnie zdałam sobie sprawę, że od lat nie trafiłam na jakiś film, który by mnie zwalił z nóg (uwielbiam mózgojeby - no, może ostatnio Porozmawiajmy o Kevinie był takim zrywem), czytałam za lekkie książki. Czas się chyba trochę odhamić :D

Piosenka na dziś, która prześladuje mnie "od pierwszego usłyszenia":


Jeeej, ale się dzisiaj rozpisałam :>

12 komentarzy:

  1. to zawsze jakiś postęp, pół tej kostki niż cała :) ja miałam zazwyczaj wrażenie że one bardziej psują smak niż poprawiają, może jakieś lipne kupowałam :D na pewno czyste jedzenie wpływa pozytywnie :) ale piszesz że wiele produktów jest u nas niedostępnych? co masz na myśli? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam problem ze znalezieniem oleju kokosowego i mleka migdałowego no ale mleko z migdałów to jednak przetworzona żywność, olej od kokosa też miał sporą drogę ;)

      Usuń
    2. Ja nie szaleję aż tak bardzo, żeby w ogóle nie jeść przetworzonej - może źle się wyraziłam :) nie jestem gotowa całkiem przejść na coś takiego, ale staram się jak mogę ograniczać szczególnie rzeczy mocno przetworzone. Olej kokosowy (nierafinowany) zamawiam w internecie, w sklepie widziałam tylko raz i to nie w moim mieście (wbrew pozorom - w mniejszym). A mleko migdałowe robię sama :) jak i inne mleka z ziaren. Widziałam kiedyś chyba w auchan, ale było z dodatkiem cukru i barwników, a to mi do szczęścia nie jest potrzebne :) co do ciężko dostępnych produktów chodziło mi o : http://pecanbutter.blogspot.com/2013/01/ciezko-dostepne-produkty-i-inne-takie.html

      Usuń
    3. nawet czytałam ten wpis :D skleroza :D

      Usuń
  2. Te dziewczyny ze zdjęć mają świetne ramiona :D Aż tak rygorystycznie traktujesz swój żołądek ?:D
    Pizzy nigdy nie odmówię, raz na jakiś czas musi być:D
    Ale idea eat-clean ciekawa jest:)

    OdpowiedzUsuń
  3. domowe potrawy nie dosc ze sa zdrowe, to jeszcze ile frady moze sprawic takie eksperymentowanie z zdrowych produktow;)

    OdpowiedzUsuń
  4. skąd ja to znam , czasami jak siadam na przeciwko lustra to również odrazu widzę swoje wszystkie wady ;d to straszne xD


    Chętnie wracam na twojego bloga i zapraszam na mojego , mam nadzieje że będziesz wspierała mnie w moim odchudzaniu , blog nie tylko o odchudzaniu !:)
    http://perfektbin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) jednak akurat tutaj o wielkiej łapie pisałam odnośnie mięśni, a dla mnie to zmiana na +:D

      Usuń
  5. clean eating czy to nie to samo co RAW FOOD ? czyli surowa żywność nieprzetworzona?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze zasady sa chyba troche inne. W raw jest to wlasnie zupelnie surowa zywnosc, dla mnie to jest troche zbyt radykalne :)

      Usuń
  6. Bardzo fajnie wyglądają te Panie :)
    Ja jestem uzależniony od książek i pochłaniam je w zastraszających ilościach ;) Z tytułów przeczytanych w tym miesiącu polecam thriller "Nie ufaj nikomu" Gregg Hurwitz :) Wysokie tempo przez wszystkie strony.

    OdpowiedzUsuń